Zapraszamy do zapoznania się z poniższym wywiadem

Po przeczytaniu artykułu Karola Badziaka pt. “Zniszczyć bohatera” (“Aspekt Polski” nr 2(101), stwierdziłam, że redaktor zakończył swoje refleksje w miejscu, w którym zaczyna się najciekawszy okres życia Anny Walentynowicz. Przecież to, że Anna Walentynowicz była “przodownicą pracy, że otrzymywała za swoją ciężką pracę spawacza różne odznaczenia (m. in. Krzyże: złoty, srebrny i dwa brązowe), że w 80-tym roku wnosiła na teren stoczni ulotki Wolnych Związków Zawodowych, że wreszcie, gdy wyrzucono ja z pracy, to w jej obronie stanęła cała stocznia (16 tysięcy ludzi), to ważne! Ale co działo się po 13 grudnia w jej życiu?
Ja też miałam to szczęście rozmawiać z Panią Anną. Było to w początkach lutego tego roku w szpitalu. Oto skrócony zapis tej rozmowy.

– Kiedy Panią aresztowano?

– 18 grudnia 1981r w Fordonie k/Bydgoszczy, a 9 stycznia 1982 r. zostałam przeniesiona do obozu dla internowanych w Gołdapi. Tam siedziałam 8 miesięcy m.in. z: Alicją Cybulą, Małgorzatą Bartyzel, Zenią Łukasiewicz, Grażyną Szumińską, Ewą Berezin, Grażyną Skobel, Joanną Gwiazdą, Aliną Pieńkowską, z 80-ma kobietami z Wrocławia (w sumie ok. 400 kobiet) do 25 lipca 1982. 31 sierpnia 1982 r. ponownie zostałam aresztowana i siedziałam do marca 1983. I dostałam pierwszy wyrok: 1 rok i 3 miesiące w zawieszeniu

– Więc wyszła Pani na wolność na wiosnę 1983 r. A jak to było z tą “tablicą”?

– Znowu mnie aresztowano 4 grudnia 1983 r. podczas usiłowania wmurowania tablicy pamiątkowej dziewięciu górników zastrzelonych na terenie kopalni “Wujek” (grudzień 1981 r.). Treść tablicy była następująca: – “W hołdzie górnikom, którzy zginęli w obronie praw związkowych w dowód solidarności Społeczeństwo Wybrzeża”.
Po aresztowaniu tablicę zabrano, odbył się proces, w którym nie uczestniczyłam z powodu choroby

– Czy była jakaś obrona?

– Obrona i ordynator więziennego szpitala w Krakowie wystąpili o uchylenie aresztu ze względu na stan zdrowia. Po 4 miesiącach, w kwietniu 1984 r., wypuszczają mnie z więzienia i jadę do szpitala, do Akademii Medycznej w Warszawie. W szpitalu przebywałam ok. 2 miesięcy. Potem przychodzi amnestia (1984 r.).

– 19 października 1984 r. zamordowano ks. Jerzego Popiełuszkę…

– O zabójstwie dowiedziałam się z TV, od gen. Czesława Kiszczaka – ministra spraw wewnętrznych. Pogrzeb ks. Jerzego odbył się 3 listopada. Wtedy spotykamy się z Alą Cybulą i małżeństwem Joanną i Andrzejem Gwiazdami. W 1985 r. organizuję rotacyjną głodówkę protestacyjną w Krakowie – Bieżanowie Starym. Cel głodówki – to protest przeciw uwięzieniu 11 osób i przeciw atakom na Kościół oraz morderstwu dokonanemu na ks. Jerzym. Głodówka trwa 194 dni. Przyjechało 371 osób z 62 miejscowości w kraju, a 20 osób w Londynie prowadzi Teresa Ujazdowska.

– Czy przebywaliście w jakimś specjalnym miejscu?

– Byliśmy w tzw. w dolnej części kościoła. 19 lutego 1985 r. – po 4 miesiącach od morderstwa ks. Jerzego, ks. Adolf Chojnacki, z parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Krakowie – Bieżanowie Starym, udzielił nam pomieszczenia i pomocy oraz gwarantował nam bezpieczeństwo podczas tej głodówki. 31 sierpnia 1985 r. zawieszamy głodówkę u ks. Chojnackiego. W ramach represji ks. Chojnackiego przeniesiono do parafii w Juszczynie koło Makowa Podhalańskiego. Mimo przeniesienia ks. Chojnackiego do innej parafii, uczestnicy głodówki utrzymują z nim ścisły kontakt. Za każdym razem na 48 godzin aresztują nas wszystkich w Makowie Podhalańskim. A nawet w czerwcu 1986 r. bezpieka Makowa Podhalańskiego nie pozwala na prowadzenie procesji Bożego Ciała. Wówczas ks. Chojnacki, na przekór wszystkim, odbył Uroczyste Nawiedzenie Chorych przy ołtarzach w domach 4 chorych – zamiast procesji przy 4 ołtarzach.

– Wiem, że zwróciła Pani odznaczenia PRL-owskie Radzie Państwa. A czy już w wolnej Polsce otrzymała Pani jakieś odznaczenia?

– Otrzymałam Polonia Mater Nostra Est (Polska Matką Naszą Jest) i Krzyż Virtuti Civili.

– Chciano Pani nadać też honorowe obywatelsko miasta Gdańska. Dlaczego Pani odmówiła?

– Nadano je wbrew mojej woli i do tej pory nie mogę się tego pozbyć. Nie chcę być razem z takimi ludźmi, jak: Hitler, Rokossowski, Bierut, czy Florian Wiśniewski (agent SB) na jednej liście. A mimo to ciągle w tym “towarzystwie” moje nazwisko widnieje, np. w kalendarzu na rok 2004 (Danzig, wydanym przez Prezydenta Miasta Adamowicza). To jest do dzisiaj powód mojego wielkiego zdenerwowania

– W mediach mówi się o pierwszej i drugiej “Solidarności”. Jak to naprawdę było?

– 14 sierpnia 16-tysięczna załoga w Stoczni Gdańskiej zaprotestowała strajkiem w związku z wyrzuceniem mnie z pracy. Inspiratorem była załoga wydziału W-2, w którym pracowałam.
Jest pierwsza i druga “S” – zwana fałszywką. Jak już mówiłam w ciągu trzech dni stanęło całe Trójmiasto. Trzeciego dnia Wałęsa zakończył strajk, ale tylko na terenie Stoczni Gdańskiej. W niedzielę odbudowaliśmy strajk, dzięki Mszy Św. odprawionej na terenie Stoczni. Do strajku wrócili wszyscy stoczniowcy. Po 18 dniach skończył się on zwycięstwem i powstała “Solidarność”, która trwała zaledwie 16 miesięcy. Działacze “Solidarności” zapełnili więzienia i obozy internowania. Wprowadzono stan wojenny. A mimo to komuniści nie osiągnęli swoich celów. Dlatego zastosowali oszustwo w Magdalence a przy okrągłym stole dokonano zdrady.
Dzisiaj dopiero widzimy, że wielu działaczy “S” było agentami, wpisali sobie rodowód “S”. A ze sztandaru “S” w 1989 roku zrobiono parasol ochronny dla rządu kontraktowego. I zarejestrowano nowy związek, pod ukradzioną nazwą “Solidarność”. Dlatego nie mają prawa do świętowania 25-lecia “Solidarności”, a tylko, jedynie do 16-lecia “Solidarności”.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Piątkowska

Fragmenty wywiadu Magdaleny Łukaszewicz z Volkerem Schlondorff'em, zamieszczonego w Newsweeku z dnia 9.07.2006

“Nieporozumienia gdańskie”
Być może ta historia czekała, by opowiedział ją właśnie Niemiec – mówi “Newsweekowi” Volker Schlondorrr. Reżyser, laureat Oscara z “Blaszany bębenek”, zrobił film o Annie Walentynowicz. Premiera 5 lipca w Gdańsku.

Newsweek: Czy Pana film kończy się podpisaniem sierpniowym?

Volker Scholondroff: Tak. Sierpień 1980 roku – w tym momencie kończy się historia mojej bohaterki [Anny Walentynowicz], tak jak kończy się pewien etap w historii Polski. Nie chciałem zajmować się konfliktem Walentynowicz z Wałęsą, nie zamierzałem też zrobić filmu o Solidarności. Dla mnie najbardziej interesującą postacią tamtego czasu była właśnie Anna Walentynowicz.

N: Co pana najbardziej zaintrygowało w tej postaci?

V: Jej upór i bezkompromisowość. Ona stała się bohaterką mimo woli. Nie miała w planach kariery politycznej, nie myślała o sobie. Chciała zmienić świat na lepszy. I doprowadziła do rewolucji. Lecha Wałęsę zna cały świat. O Annie Walentynowicz słyszeli nieliczni. Miałem nadzieję, że film przybliży panią Anne ludziom w Europie, a może nawet na świecie. […] opowiedziałem uniwersalną historię pewnej kobiety, która mimowolnie zmieniła historię i doprowadziłą do tego, że upadł komunizm.